Do Przyjaciela Geja
Widok Twojego nagiego ciała
Jakoś mnie nie rozpala
Nie działa na me zmysły, ani mnie podnieca
Piękno twej figury. Bo nie jest kobieca!
Jednakże raz, a może i dwa, tak mi się zdarzyło
Ze na widok twego członka, serce mi zabiło
I było to rzeczywiste, palące pragnienie
Chociaż nie przeszło w, erotyczne – upragnione spełnienie.
Zatem i może we mnie jest cząsteczka geja?
Mimo, że takiej łatki nikt mi nie przykleja?
Co wcale by mnie, a wcale, nie oburzyło
Albowiem kilka razy tak właśnie mi się śniło
Że się spełniam w rozkoszy z cudownym chłopakiem
Że pieszczę jego członka, i napawam się smakiem
Jego ciała, jak moje podnieconego,
I nie widziałem w tym akcie niczego zdrożnego
Ani wtedy, gdy śniłem, ani gdy się przebudziłem
I w jakimś sensie nadal o nim… już na jawie – marzyłem….
Dlatego, mój Drogi, serdeczny Przyjacielu
Nie mam złudzeń, że wśród mężczyzn takich Ty jest wielu.
A co więcej, wiem co mówię, bowiem sny w rzeczywistości
Są tak samo realne, jak to co na jawie w naszych głowach gości.
I dlatego nie szukam ni usprawiedliwienia
Ani też nie pojmują tego potępienia
Jakimi ludzie ludzi w tym względzie obrzucają
Bowiem zdaje mi się, że oni podobnie też mają.
Ale przyznać się do tego, to już inna sprawa
I to zapewne lękiem tak wielkim ich napawa
Że są jak każdy nawiedzony dewiant kaznodzieja
Który najgłośniej woła: Łapać złodzieja!
Do przyznania się potrzeba godności. I odwagi.
A każdy z nich się w piórka stroi. Choć pod nimi nagi
Jest jak król. Albo biskup, co szaty swe cudne zadziera,
Kiedy w lesie gołą dupę liściem se podciera!
Robertowi Biedroniowi dedykuję,
k-n 31.05.2019