Cz 2.
Będąc dla mnie niebem, wnet piekłem się stałaś
Gdy mnie chamem, bydlakiem, tchórzem zwyzywałaś
Za co? Żem przez lata był na ciebie łożył?
Żem dom swój na oścież przed tobą otworzył?
………………
Już wiem, że miłość jest chorobą, a człek zakochany
Zachowuje się często jakby był pijany
Albo innym narkotykiem silnie odurzony
Błądzi niczym ryba, w stawie zamulonym,
Bo mu rozum i rozsądek całkiem odebrało
Uczucie, co zniewala i umysł i ciało
Co by było, gdyby, próżne dociekania
Choćby noc całą spędzić do białego rana
Głowiąc się nad swoich działań przyczynami
Tak być miało, zakończysz. Tak los mnie omamił
Lub Bóg litościwy, w niebiesiech zadumany
Nad losem człowieka, co leczy swoje rany
I który chciałby bieg rzeki do źródeł zawrócić
Więc po co się nad rozlanym mlekiem mi tutaj tak smucić?
Jeden traci w wypadku, ja na ciebie trafiłem
I już się z tym dawno na dobre pogodziłem.
Co mi każe te strofy od tygodni składać?
I w rytm wiersza myśli moje tutaj tak układać?
Wiem. Jest Siła. Napęd wszelkich rzeczy znanych
Tych które były, są – i tych oczekiwanych.
Wszystko jest jej przejawem, pamięć twojej twarzy,
I to wszystko co było, i jeszcze się wydarzy,
Lot ptaka, i motyla, żądlenie komara,
I to co nas zbliża i to co oddala,
Czy można walczyć z siłą, nad którą nic nie ma?
Czy można coś zrozumieć, mieć moc rozumienia?
Czy tylko się przyglądać, i to mieć na względzie
Że było jak być miało, i będzie jak będzie…
I tak sobie to pisząc, Ciebie wspominając
Czasem nocą, dniem czasem w klawisze stukając
Idę drogą, jaką mi ona wytyczyła
Jedyna i powszechna, wszechobecna Siła.
Toż nie twoja to wina, Kaczucho moja mała,
Żeś tak a nie inaczej, się wtedy zachowała,
Że mi kradnąc – złodziejem mnie nazywałaś,
A potem naokoło wszystkim kłamałaś,
Jak to wiele dla mnie robiłaś i jak bardzo dbałaś
O dom mój – który w brudzie po sobie zostawiłaś,
O ogród, gdzie raz jeden grządkę wyplewiłaś,
O trawnik, który raz tylko jeden z trudem skosiłaś
Przez trzy lata, które tutaj ze mną spędziłaś.
A prawdę mówiąc, to za to zapłaciłem,
Że sam sobie ciebie, dla siebie, wymyśliłem.
Bo nigdy Cię takiej – jak myślałem- nie było
To tylko moje ja ciebie sobie taką wyśniło.
I to jeszcze dodam, kończąc wynurzenia
I by już sobie oszczędzić głupiego ględzenia:
Nie chciałbym się przy Tobie starzeć,
jak to sobie roiłaś,
Bo najpierw byś mnie okradła,
a potem wykończyła.