Wychodzę w świt swojego ciała — swobodnie
Przytulam Cię
Rozpinając spodnie…
Twoje włosy
… uwiązane niewolnice…
Całując
Zsuwam z Ciebie spódnicę…
A noc — — — płynie cichym strumieniem
Chodź, połączymy w jedno
Nasze nagie cienie
A potem…
…potem…
my
nierozłączeni
Wkraczamy w fantastyczną
Krainę cieni…
Wracamy.
Jedną jesteśmy osobą.
I żadne z nas nie pyta:
Czy jestem Tobą? Czy sobą?
Tylko kiedy poranek
Spływa sennym westchnieniem
Ty spytasz:
A gdzie są
nasze nocne cienie?
I rzeczesz:
Za różę
Wszystko powtórzę…
A ja:
Ptaka krzyk?
Czy słyszałaś? — spytałem
I zaraz zapomniałem.
Tego ranka, tej wiosny
Czy będę jeszcze kiedyś
Równie radosny?
A ty:
Rozchylasz …..
….w pierwotnym błogostanie…
Około roku 1984 w Kocieczynie